Dlaczego kopiowanie wykonanych już tatuaży jest naganne i nie powinno się tego praktykować

Dziś chciałam poruszyć bardzo ważny temat (jak nie najważniejszy!), który niestety do tej pory jest dla niektórych mocno niezrozumiały. Mowa tu nie tylko o klientach, ale także tatuatorach, dla których nie liczy się praca twórcza i rozwój osobisty tylko… pieniądze. Tematem tym są oczywiście kopie wykonanych już tatuaży i zasadnicze pytanie związane z tymże zagadnieniem: można bez żadnych konsekwencji powielać cudze prace czy też nie?

Każda praca twórcza ma swoje PRAWA AUTORSKIE, zgodnie z ochroną własności intelektualnej. Dlatego też kopiowanie czy wykorzystywanie w jakikolwiek sposób danej pracy bez zezwolenia autora jest karalne, a przede wszystkim – podłe. Dlaczego? Podam przykład.

Moja klientka chciała uwiecznić swojego ukochanego psa w formie tatuażu. Jako, że sama projektuję swoje prace, stworzyłam dla niej wzór według jej wskazówek i wyobrażenia na jego temat. Spędziłam nad nim określoną ilość czasu (i to nie małą, bo wtedy jeszcze nie korzystałam z iPada i wszystko rysowałam ręcznie) po to, by wytatuować później niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju motyw. Zdjęcie efektu naszej pracy umieściłam na swojej stronie, co w dzisiejszych czasach jest oczywistością – social media to podstawa w pozyskiwaniu klientów i miejsce, które ma im pomóc w podjęciu odpowiednich decyzji. I co? Tatuaż został skopiowany – zero wysiłku przy projekcie, zero poczucia jakiegokolwiek wstydu… no ale pieniądze oczywiście zarobione:

Kopia mojego tatuażu buldoga

Jedyny trud jaki włożył ten „artysta” w „proces twórczy” (witaj ironio!) to odbicie lustrzane w Photoshopie, by lepiej dopasować i zakryć nim istniejącego wcześniej tribala (tak, to cover). A wiecie co mówią tatuatorzy przyłapani na kopiowaniu? Zazwyczaj jest to:

1. „Klientka przyszła do mnie z gotowym projektem, nie wiedziałem, że to tatuaż”

Otóż nie, nie przyszła. Projekt tatuażu pokazuję w dniu umówionej sesji i jest on tylko do wglądu, bo nie pozwalam robić mu zdjęć z kilku różnych powodów.

2. „Jak nie chcesz żeby ktoś kopiował Twoje prace to ich nie wrzucaj do internetu”

Każde moje zdjęcie tatuażu czy projektu jest podpisane, więc nie ma możliwości żeby ktoś nie wiedział kto jest autorem tych prac. Jeśli ktoś je sobie zapisuje, a potem idzie wytatuować u innej osoby niż ja to musi wiedzieć, że je najzwyczajniej kradnie i pozbawia oryginalności/wyjątkowości osobę, dla której stworzyłam tę pracę i która za tę oryginalność zapłaciła. To jest po prostu świństwo – bardzo delikatnie mówiąc.

3. „Ok – zrobiłam kopię tego tatuażu, ale dzięki temu uratowałam czyjąś skórę (bo chodziło również o cover), a to jest chyba najważniejsze”

Tutaj ewidentnie chodzi o lenistwo albo o… brak umiejętności. Covery są trudne i wymagają od tatuatora większego nakładu pracy, co nie oznacza, że nie można stworzyć czegoś od siebie, by jak najlepiej sprostać zadaniu.

Spotykam się również z odpowiedziami wulgarnymi, ale może nie będę ich przytaczać – nie warto 😉

Dlatego bardzo Was proszę – nie powielajcie prac artystów! Uszanujcie ich wysiłek oraz czas, jaki w niego włożyli. Jeżeli podoba Wam się dany styl to przejedźcie te X kilometrów po swój wymarzony tatuaż zamiast robić kopię u pierwszej lepszej osoby, bo to nigdy nie kończy się dobrze – kopia nigdy nie dorówna oryginałowi. Jeśli natomiast wpadł Wam w oko konkretny motyw to może on śmiało stanowić inspirację do wykonania podobnego, ale nie identycznego tatuażu.

Czym się różni kopia od inspiracji? Kopia to powielenie dokładnie w takiej samej formie gotowego tatuażu lub projektu (tak, jak powyższy tatuaż buldożka). Inspiracją jest natomiast ten sam temat pracy lub nawet to samo miejsce na ciele, ale wykonany w innej formie:

Inspiracja w sztuce tatuażu

Przykładów inspiracji mogę podać mnóstwo – większość klientów przychodzi do mnie ze zdjęciami znalezionymi w sieci by zobrazować, czego ode mnie oczekują. Czasem ciężko jest mi ich przekonać, że stylem akwarelowym (czy każdym innym) nie osiąga się zawsze tego samego efektu – każdy artysta pracujący w tej stylistyce używa innych technik cieniowania, innego nasycenia barw czy innej ilości ozdobników. Jeden wykonuje kontur, drugi nie. Jeden rozcieńcza farbę żeby uzyskać efekt bladego rozmycia, a inny stawia na totalną intensywność. To zupełnie tak, jak z fryzjerami – niby prosisz o to samo strzyżenie, ale od każdego wychodzisz z trochę inną fryzurą… 😉

Rezerwując sobie u mnie termin bardzo bym chciała żebyście nie oczekiwali ode mnie skopiowania pracy, którą pokazujecie mi na zdjęciu zapisanym w swoim telefonie. Nie zrobię tego. Czas nauki tatuażu, etyki związanej z tą sztuką i popełnionych błędów (nie byłam święta!) mam już za sobą – teraz wykonuję tylko swoje, autorskie prace, których w żaden sposób nie powielam i których nie chciałabym żebyście powielali i Wy 😉

Myślę, że temat ten wyczerpałam w całości.


Serdecznie pozdrawiam,

Monika